Historia kultowego meczu derbowy z 3 maja 1925 r. – Wisła vs. Cracovia 5-5

Mecze derbowe pomiędzy Wisłą i Cracovią, zwane w Krakowie „świętymi wojnami”, to zawsze wydarzenia wyjątkowe, często pamiętane latami. Jednym z takich niezapomnianych spotkań było starcie z 3 maja 1925 r.

Kwadrans, który wstrząsnął Wisłą w meczu z 3 maja 1925 r.

Derby, które 3 maja 1925 r. rozegrane zostały na stadionie Wisły, były jedynym starciem obu drużyn w tamtym roku. Mecz toczył się w cieniu wojny, w której pogrążeni byli działacze Wisły i Cracovii.

Nerwy widoczne były także w poczynaniach piłkarzy, przez co początkową fazę meczu odznaczał spory chaos po obu stronach boiska. Jako pierwsi otrząsnęli się z niego piłkarze Cracovii. Wynik meczu otworzył w 15. min. Zygmunt Chruściński. Na odpowiedź Białej Gwiazdy nie trzeba było jednak czekać długo – 12 minut później do wyrównania doprowadził lider zespołu, Henryk Reyman. Tego, co wydarzyło się jednak pomiędzy 31. a 43. min. w najgorszych koszmarach nie wyobrażali sobie kibice Wisły. W niespełna piętnaście minut dwie bramki dla Pasów zdobył Józef Ciszewski, po jednej dołożyli także Zygmunt Chruściński i Józef Kubiński. Tysiące zgromadzonych na stadionie widzów zdało sobie sprawę, że oto są świadkami pogromu, jaki lokalnemu rywalowi zgotowali piłkarze Cracovii. Kiedy gracze obu ekip schodzili na przerwę jedynym pytaniem wydawało się to o ostateczny wymiar kary, którą przełknąć będą musieli Wiślacy.

Wiślacki charakter w meczu derbowym z 3 maja 1925 r.

O tym, jak ważny jest chart ducha, ambicja i honor zawodnika oddanego swojemu klubowi najlepiej zaświadczyć może to, co wydarzyło się po zakończeniu pierwszej połowy spotkania. W przerwie meczu płomienną mowę w szatni Wisły wygłosił zdobywca jedynej dotychczasowej bramki dla zespołu, Henryk Reyman. Ponoć wystąpienia lidera niektórzy zawodnicy słuchali ze łzami w oczach.

Ile dla Reymana znaczył pojedynek derbowy i walka o honor Wisły najlepiej uświadamia fakt, że nie powinien on nawet w tym meczu zagrać

Starcie odbywało się w niedzielę, a jeszcze w piątek rano piłkarz nosił na nodze gips po urazie doznanym w meczu z węgierską drużyną VIVO. Na usilne prośby trenera Imre Schlossera zawodnik zgodził się zagrać. Planował co prawda być jedynie wsparciem dla kolegów, los jednak przygotował dla niego inny scenariusz. Natchnieni przemową w przerwie i postawą swego lidera Wiślacy wyszli na drugą połowę jako odmieniona drużyna. Piłkarze Cracovii z kolei z każdą kolejną minutą spotkania odczuwali coraz większe zmęczenie. Sygnał do odrabiania strat dał nie kto inny jak Reyman, zdobywając swojego drugiego gola w tym meczu w 56. min. Sześć minut później nadzieję w serca kibiców Białej Gwiazdy wlał Mieczysław Balcer, zmniejszając dystans do rywala do dwóch bramek. Do wyrównania wyniku droga była jeszcze daleka, jednak ostatniego słowa nie powiedział jeszcze Henryk Reyman.

Legendarny napastnik w 67. min. zdobył bramkę kontaktową. To, co po pierwszych trzech kwadransach meczu wydawało się niemożliwe, stało się faktem w 79. min. Wisła doprowadziła do wyrównania a bramkę zdobył ponownie Reyman. Mecz zakończył się wynikiem 5:5! Opuszczając szatnię po zakończeniu spotkania bohater Wisły mógł z dumą powiedzieć swoim kolegom: „Uratowaliście honor Wisły”.